Kilka tygodni temu pojechaliśmy z P. na działkę, którą to kupilismy 3 lata temu w celu zbudowania tam domu. Od czasu do czasu tam jeździmy, coby sprawdzić czy nasz kawałek ziemi ciągle jest na swoim miejscu.
Ale do rzeczy. Zajeżdzamy na miejsce i patrzymy, a tu sąsiedzi sobie założyli na naszej działce ogródek.
I tak są tam: pomidory, truskawki, sałata, szczaw, pietruszka i marchewka oraz chryzantemy + rododendron (czy jak się tam to pisze).
Żeby było jasne: wiedzieli,że to nasza ziemia bo przedtem sobie zrobili wędzarnię (zwróciliśmy im uwagę, żeby zrobili u siebie na podwórku, które też jest spore), a jeszcze wcześniej wykopali dół i zrobili kompostownik.
Dziś postanowiliśmy tam pojechać i z nimi porozmawiać (zamysl byl taki, ze rozmowa bedzie przebietala na poziomie).
dzwonimy do drzwi - nikt nie otwiera
no to P. poszedł do samochodu i trąbi 3 razy
widać, że po domu ktoś krąży, ale się nie wyłania
w końcu po paru minutach wyłania się postać
to syn właściciela
za nim właściciel (lat ok. 60, syn 30-pare)
OSOBY WYSTĘPUJĄCE: P., JA, WŁ I SYNP: - dzień dobry, my jesteśmy Państwa sąsiadami
SYN: - A od kiedy?
ja: od trzech lat
SYN: no nie wiem, poznałem tylko państwa mamę, która tu przyszła z awanturą o wędzarnię
P: mniejsza o to. mamy pytanie odnośnie ogródka który sobie państwo zrobili na terenie naszej działki
SYN: A CO TO PAŃSTWU PRZESZKADZA?!
WŁ: jak państwo chcą to mogą sobie wziąć kilka pomidorów
JA: wypadałoby się najpierw zapytać, a potem robić ogródek na czyimś terenie
SYN: (z pretensją w głosie) PRZECIEŻ JA NIE MAM DO PAŃSTWA NUMERU TELEFONU, A POZA TYM PRZECIEŻ TA DZIAŁKA JEST NA SPRZEDAŻ
P: to już jest nasza sprawa
WŁ: na tej działce jest trawa po pas i te pyłki przechodzą na moją i się rozsiewają a na dodatek chyba mój ogródek nie przeszkadza w jej sprzedaży
P: ale to jest nasza działka i po prostu nie życzymy sobie, ani siania kwiatków, ani warzyw bez uzgodnienia
SYN: mam rozumieć, że Państwu przeszkadza ten ogródek?!
P: tak właśnie, tak ma Pan to rozumieć
JA: proszę mi powiedzieć, czemu Państwo nie urządzą tego ogródka na terenie swojej posesji, przecież macie miejsce
SYN: ale co?! źle to wygląda u Państwa?
JA: ale ja wolałabym, żeby się państwo najpierw zapytali zanim coś zrobią
SYN: (OD NOWA TO SAMO) ALE PRZECIEŻ MY NIE MAMY DO PAŃSTWA ŻADNEGO NUMERU TELEFONU POZA TYM TO JEST TEREN ZAJĘTY TYLKO NA DŁUGOŚCI METR OD NASZEGO OGRODZENIA, PRZECIEŻ SOBIE TEGO TERENU NIE PRZYWŁASZCZAMY
P: widzę, że ta dyskusja zmierza w jakimś dziwnym kierunku
SYN: Bo to Pan zaczął !!
JA: to chyba jednak Państwo zaczęli, wykorzystując nasz teren bez naszej zgody
SYN: czyli wolicie, żeby tam były krzaki i trawy po pas zamiast ogródka
P: TAK WŁAŚNIE WOLIMY, do widzenia
JA: do widzenia
SYN I WŁ: do widzenia
PrologWŁ i syn uważają nas za agresorów, którzy nie pozwalają im korzystać z ziemi, która leży odłogiem