wtorek, 31 sierpnia 2010

Postronny obeserwator

Mam to szczęście (albo i nie), że siedzę w pokoju razem z moją byłą menago.
Wczoraj byłam świadkiem jak po kolei krzyczała (sic!) na swoich pracowników.
Pierwszy dostał ochrzan za to, że się nie dopytał w jakiej sprawie dzwoni baba z banku do menago (okazało się, że to jakieś prywatne sprawy i baba słusznie nie chciała opowiedzieć)
Drugi dostał ochrzan, że nie poinformował menago, iż nie będzie dziś dyrektora. Przy czym ten człowiek ten nie był to wcale a wcale sekretarzem dyrektora i nie miał obowiązku nikogo o niczym informować.
Na szczęście na koniec dnia menago postanowiła przemówic ludzkim głosem i zwolnić pracowników 15 minut wcześniej do domu.
Czyżby wyrzuty sumienia?

niedziela, 29 sierpnia 2010

Jaka jest prawda?

W pracy rewolucje. Wprowadzają nowe pomysły i z tego tytułu mieliśmy spotkanie z preziem, podczas którego prezio zachwalał sukcesy jakie osiągnęła nasza firma. Zwłaszcza w zakresie finansowym. Same ochy i achy, gdyby nie to, że miesiąc temu zwolnił dyrektora wydawniczego z powodu... słabych winików finansowych.
I co o tym myśleć?

środa, 25 sierpnia 2010

Nostradamus

A. przygotowuje zapytanie dla hotelu jeżeli chodzi o organizację imprezy, ale potrzebuje ostatecznej listy gości, którą sporządza J.
A. do J. - Słuchaj J.! zaraz do mnie zadzwonią z hotelu
Ja: - A ty co? Prorok jakiś?
I znowu wychodzi na to, że nie mogę usiedzieć z zamkniętą gębą :(

niedziela, 22 sierpnia 2010

Po powrocie

I tak minęły jak z bicza strzelił pierwsze trzy tygodnie w pracy.
Z dobrych niusów - menago już nie jest moim menago (automatycznie mniej mi działa na nerwy). Teraz cwaniakuje przed innymi. Ostatnio zabłysnęła złotą myślą, że "gardzi biedą". Kiedy powiedziałam, że idę zobaczyć czy są jakieś fajne ciuchy w Orsay'u to popatrzyła na mnie z niesmakiem dodając, że "ona tam nie chodzi". No i dobrze - przynajmniej się nie spotkamy.
Ze złych wiadomości - wszyscy mnie denerwują. Duża część pracowników działu wznosi się na wyżyny w dupolizostwie. Komplementują dyrektorkę działu jaką to ma świetną sukienkę i że w ogóle jest zajebiście trendi itd. A wszystko to na poziomie trzynastolatków. Oprócz tego nieustannie trwa nieoficjalny konkurs pt. Kto zgrywa najbardziej wyluzowanego. Panny prześcigają się w opowieściach ile to towarów wyrwaly w sobotę na klabingu - a ja patrząc na nie myślę sobie wtedy: nie widziała dupa słońca!

środa, 4 sierpnia 2010

Lepsze hity czy psychole?

Włączam Ci ja ostatnio telewizję z mocnym postanowieniem oglądania czegoś innego, niż wycieczki z zakładu psychiatrycznego, które koczują pod pałacem namiestnikowskim i trafiam na super/hiper wypasiony koncert KITY NA CZUCIE czy KIŁA MUZYKI (łotewer - żeby nie reklamować). Wychodzi trzech prowadzących, którzy mają za zadanie koniecznie dobrze się bawić. Widać, że się towarzycho męczy, ale najważniejsze to skupić się na zadaniu - czyli dobrze się bawić z wymuszonym uśmiechem na facjacie. Wychodzi zatem na scenę trzech pajaców (a dokładniej dwie pajacowe i jeden pajac) i po pierwsze, zaczynają jakieś tańce paralityków do muzyki, która przypomina dźwięki z tartaku połączone z wałem korbowym, po drugie wykrzykują do tłumu dobrze się bawicie? A skąd niby ci biedni ludzie mogą wiedzieć, toż przecież impreza się właśnie zaczęła. Potem jest juz tylko gorzej, koncert każdego z wykonawców jest męczący dla ucha i dla oka. Z ciekawości oglądam chwilę dłużej i co słyszę - Ci biedni prezenterzy myślą, że mają wyłączone mikrofony i wydzierają się do nich z całych sił, że aż sapią.
Z tego wszystkiego to i ja się zmęczyłam i muszę przełączyć na psycholi pod pałacem.