Postanowiłam się trochę odchudzić po tej ciąży. Póki co wpieprzam ile wlezie, ale na szczęście waga zjeżdża w dół. To pewnie dlatego, że jestem matką oseska, który to bierze sobie co mu tam potrzeba. Poza tym nie wpierdalam kolacji. To też coś znaczy. Inna sprawa, że ja kolacji to już od paru lat nie jadam (chyba, że znajomi przyjdą, albo gdzieś pójdę).
Zaczęłam też ćwiczyć. Wprawdzie nie intensywnie, tylko co drugi dzień taki krótki zestaw ćwiczeń.
Co roku mam takie wiosenne postanowienia, a potem nic z tego nie wychodzi. Mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej ;) Czytając blog hanki-pisanki, jest to naprawdę ciężka sprawa, gdyż jedzenie to moje hobby.
Takie postanowienia przypomniały mi o tym jak to kiedyś dwóch moich kolegów postanowiło rzucić palenie. Aby odnieść sukces, jeden drugiego miał pilnować. Założyli się, że jak któryś z nich się złamie to drugiemu coś kupi. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że ostatecznie stanęło na tym, że przegrany kupi wygranemu karton Sobieskich.
czwartek, 22 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zatem koniecznie, niczym hanka-pisanka, zasiej sobie marchewkę, groszek i pietruszkę. Choćby na parapecie. Choć przyznam szczerze, że hanka-pisanka to zrzuciła ciążową "nad-wagę" dopiero w tym roku, podczas postanowienia "nie piekę słodyczy przez miesiąc" :P
OdpowiedzUsuń