poniedziałek, 15 marca 2010

Mina zrzedła

Znowu konflikt z małżem (coś ostatnio za często). Mniejsza o to kto ma rację, bo każde z nas uważa, że jego racja jest ważniejsza - jak w "Dniu Świra". Inna rzecz mnie nurtuje bardziej, nasze stanowiska podczas sprzeczek.
Z jednej strony P. W trakcie kłótni  zachowuje się jakby mu wszystko wisiało. Nie patrzy na mnie, tylko w telewizor. Tezy wygłasza ze stoickim spokojem. Od czasu do czasu jego twarz zdobi tylko cyniczny uśmiech. Wtedy wygłasza jakąś złośliwość, o której wie, że mnie dotknie.
Z drugiej strony ja. Gotująca się z emocji. Od załamania po wściekłość. Krzyczę i rzucam przedmiotami. Małż mówi, że zachowuję się jak psychopatka-furiatka.
Ciekawe co to oznacza? Czy ja jestem za bardzo zaangażowana? A może nie ma w nim emocji? Po nim wszystko spływa jak po kaczce. Czyżby coś się wypaliło z jego strony?
Po awanturze on sobie poszedł spać, a ja przepłakałam pół nocy.

2 komentarze:

  1. Może przytłacza go rzeczywistość.Może Tobie też jest trudno.Jest nowa sytuacja.Ułoży się Wam na pewno.Trochę cierpliwości i będzie dobrze

    OdpowiedzUsuń
  2. Ułoży? Będzie coraz gorzej. Oni się w ogóle nie rozumieją. Gdybym uważał że ma partnerka jest furiatką to czy chciałbym kontynuować związek? Przeciwnie, nie mam zamiaru męczyć się z kimś takim. Związek nie jest obowiązkiem. Małż czy małżowina nie rodzina, można zmienić.

    Jak widać dla Ciebie Tradycjo wariackie kłótnie są oznaką zaangażowania. Coś w stylu "jak bije to znaczy, że kocha". "Nie krzyczy, to pewnie mu nie zależy" :) Nie idź tą drogą. Mężczyźni są prości, nie analizuj co znaczy ekspresja, gestykulacja, mowa ciała. Posłuchaj słów małża bez szukania drugiego dna. I do słów staraj się odnieść. Też słowami, a nie rzucaniem talerzami ;)

    OdpowiedzUsuń