środa, 3 lutego 2010

Dirty Jobs

Zacznę od tego że nie ma czegoś takiego jak "rodzić po ludzku".  Tzn. jest na kartkach uczonych książek, w kolorowych czasopismach, na łamach dzienników i na stronach internetowych. Ale w szpitalach NIE MA!

Mój poród (a właściwie poród Buni - czyli potomki) odbył się bez większych nieprzyjemności. Należy jednak wziąć pod uwagę, że wykupiłam sobie pojedynczą salę (500 złotych na preferencyjnych warunkach)  i indywidualną opiekę położnej (1000 złotych). Jednakże z powodu komplikacji dane mi było spędzić w szpitalu prawie dwa tygodnie.
W tym czasie mogłam sobie spokojnie chłodnym okiem poobserwować stosunek personelu do pacjentów.

Ja rozumiem, że odpowiadanie na te same pytania w kółko może być nużące i denerwujące.
Ja rozumiem, że odbieranie porodu to jest "brudna robota", której nie powstydziłby się Mike Rowe i pewnie nie pokazują tego na Discovery, bo to jest aż za brudna robota.
Ja rozumiem, że obserwowanie substancji wydzielanych przez ludzki organizm w momencie skrajnego wysiłku może być odstręczające.
Ale przecież nikt nie zmusza Pań pracujących na porodówce do wykonywania tej pracy. Czy naprawdę trzeba wyzywać i poniżać kobiety za to, że zdarzyło im się wymiotować w czasie porodu? Przecież ponoć jest to naturalny odruch organizmu. Czy naprawdę kobieta, która pobrudziła krwią pościel w czasie wydawania na świat dziecka musi być wyzywana od flej i obrzucana podobnymi inwektywami?
Zaznaczam, że ja byłam tylko obserwatorem - nie bezpośrednim uczestnikiem takich sytuacji.

Niesmak jednak pozostał...

2 komentarze:

  1. o matko. no wlasnie z takiego traktowaniaten szpital slynie.m

    OdpowiedzUsuń
  2. Robiłam sondę. Niestety nie tylko o ten szpital chodzi.

    OdpowiedzUsuń