piątek, 18 września 2009

517

Jadąc na spotkanie do koleżanki po drugiej stronie miasta przeżyłam cos niezwykłego. Była do podróż w czasie i przestrzeni.
W przestrzeni - bo jak się pojedzie na drugą stronę Wisły zwłaszcza w okolice bazaru różyckiego to wydaje się, jakby to był inny kraj. W czasie - bo się wydaje, że to kraj tak odległy, że w innej strefie czasowej, albo przynajmniej ze 30 lat temu.
Linią 517 jeździ wszelki przekrój osbowosciowy. Elyta wysiada w centrum, a klasa srednia i niższa (w tym ja) jadą dalej. Już gdzies kiedys o tym pisałam, ale zawsze mnie zastanawia po co te wszystkie beje tam jeżdżą? Bo przecież nie do pracy. Chociaż cholera wie... może tam jest jakis tajny zakład pracy i warunkiem przejscia na rozmowie kwalifikacyjnej jest podrapana gęba o zaróżowionym kolorycie oraz oddech wskazujący conajmniej jednego promila. Jeżeli mężczyzna ma mało w metryce to obowiązkowo powinien mieć masę żelu na włosach, jeżeli ma dużo w metryce to powinien mieć obowiązkowo tłuste włosy. Generalnie jest tak, że wszyscy oni wysiadają w okolicach Stadionu X-lecia lub na następnym przystanku przy Teatrze Powszechnym. Ostatecznoscią jest wysiadka przy Dworcu Wileńskim (to dla tych co przespali poprzednie przystanki).
Oto co udało mi się zauważyć podczas tej jednej podróży:
- koło mnie siedział gosć, który był ostro nabzdryngolony i własnie wykańczał którestam z kolei piwo (była godzina 12:03). Wysiadł przy stadionie - a gdzieżby indziej miał wysiąsc?
- teatr powszechny jest prawie zburzony, choć to pewnie jakis remont na który nie wygląda. Na przystanku było ogłoszenie "tanio stare kolejki elektryczne kupię" - nie wiem czy chodzi o zabawki, czy też mam uprowadzić cos z zajezdni kolejowej.
- w jednym z mijanych budynków była "składnica harcerska" - zawsze się zastanawiałam co jest w srodku i może kiedys wejdę. Jakby teraz ktos otwierał taki sklep to pewnie by go nazwał SKAUT SHOP bo polskie nazwy są od 20 lat niemodne. Nawet jeżeli sklep jest polski to się musi nazywać w języku lengłidż np. Top Secret, Simple czy Reserved. Wyjątkiem jest Gino Rossi - w języku nielengłidż bo sklep udaje italiano parmidżiano.
- na budynku tuż przed przystankiem Dworzec Wileński była tablica "UWAGA SPADAJĄCE TYNKI". Budynek nie był w remoncie, ani nic w tym stylu. Po prostu uczciwie ostrzegają, że to wszystko się sypie i możesz dostać w łeb!
Aha i bardzo ważne, Bar Ząbkowski jest cały czas czynny. Gdy pracowałam po sąsiedzku przez prawie 4 lata się tam stołowałam. Szczerze polecam tamtejsze dania. Oczywiscie wystrój z lat 80, ale podobno moda wraca. Weźcie dodatkowe 2 złote, bo często podchodzi tutejszy klient i prosi o kupienie pomidorówki lub krupniku.

I jeszcze co extra na temat:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz