czwartek, 3 września 2009

Trędowata - czyli o tym jak już nie jestem Trendy

Przyszłam do pracy co by przekazać zwolnienie, które dostałam od dochtóra na całe 3 tygodnie. Najpierw ze swistkiem do kadr, a następnie z kopią do Menago. Pomyslałam, że tak będzie w porządku. W końcu ostatnio narzekała, że nie ma ode mnie wystarczających informacji, gdy przebywałam na zwolnieniu. Oczywiscie się z tym nie zgadzam, ale co będę dyskutować. Minę ma obrażoną, no i ogólnie wszyscy w pokoju unikają kontaktu wzrokowego ze mną. Nie wspominając o kontakcie werbalnym. Nie będzie to moje ulubione wspomnienie, ale cóż zrobić...
Na jedenastu lokatorów naszego pokoju (zgadza się mielismy przeprowadzkę i teraz siedzimy w takiej kupie) tylko jedna osoba się do mnie usmiecha i mówi niesmiało 'czesc'. Pytam się potem na osobnosci kolegi co się stało, że wszyscy tacy jacys spięci i udają, że mnie nie znają.
- Wiesz Menago jest wsciekła, że idziesz na te zwolnienie. Pozwoliła sobie nawet na głosne skomentowanie pt. 'No to ch...owo'
- Ale nie powinna być tym zaskoczona. W tym stanie (zwanym błogosławionym) to jest dosyć normalne. - odpowiadam.
Ma się rozumieć, że w tej sytuacji lepiej się nie narażać i nie nawiązywać żadnego kontaktu ze mną.
Nie dalej jak miesiąc temu rozmawiałam z główną Dyrekcją na temat mojego chodzenia do pracy, że różnie to może być bla, bla, bla. Ustalilismy, że to Menago załatwi ew. jakies zastępstwo, które będę mogła przyuczyć na czas mojej nieobecnosci. Zastępstwa nie załatwiła no i ogólnie udawała, że nie widzi jak rosnę, a teraz obudziła się z ręką w nocniku.
Uczciwie mówiąc jakbym to miała opisać po swojemu to pierwszy akapit składałby się tylko z niecenzuralnych słów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz