środa, 2 grudnia 2009

Ostatnia brzytwa ratunku

Nowe wieści z roboty.
Na miejsce B. miał przyjść jakiś koleżka od grudnia (lub od stycznia). Jednakże kiedy K. zapytała naszej menago co z tym człowiekiem, który pomoże nam ratować ledwo dryfujący dział, tamta odparła, że nic nie wie. No to kto ma wiedzieć, ja się pytam?!
To jakaś kompletna pomyłka i się zastanawiam o co kaman!! Skoro w dziale są obecnie 3 osoby (słownie: trzy) w tym ja na zwolnieniu, K. pracuje, a menago zarządza. Wychodzi na to, że de facto pracuje jedna osoba, która całego tego bałaganu nie pociągnie.
Jaki jest więc cel menago, skoro nie zatrudnia nikogo na miejsce B.?
Odpowiedzi są dwie:
  • po pierwsze primo menago ma już zapewnioną pracę gdzie indziej (np. w innym dziale w ramach tej samej firmy) - wszak kreuje się przed dyrekcją na kierownika o wysokich kwalifikacjach i niebywałej kulturze osobistej;
  • po drugie primo menago jest gamoniem i myśli tylko o tym, żeby jak najdłużej dostawać swoją ciepłą pensyjkę i nie wychylać się przed kierownictwem i mówić, że jest niewesoło. A nuż nikt nie zauważy, że jest chujnia?
Osobiście uważam, że w rachubę wchodzi druga odpowiedź. Mówi się, że tonący brzytwy się chwyta czy też łapie się ostatniej deski ratunku, ale menago się nie chwyta niczego. Menago czeka na odprawę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz