poniedziałek, 5 października 2009

Moja misja zbawiania świata

Niedziela jest od tego, żeby odwiedzać familiadę. No może nie każda, ale raz na jakiś czas wypada się wybrać. Ustalam z moją matką przez telefon, że wpadniemy na obiad. Przy okazji ona mi odpowiada co tam u nich i że moja siostra i cała jej rodzina (mąż i dwójka dzieci) są chorzy na jakieś tam ropne zapalenia gardła czy inne czorty. Proszę ją zatem grzecznie, aby ich nie zapraszała, gdyż nie chcę się zarazić. Przy innej okazji może byłoby mi to na rękę - mogłabym się pobyczyć w domu na chorobowym, ale skoro mam mieć potomka to lepiej się trzymać z dala od czortów różnych.

Wjeżdżamy na parking pod blok rodziców. I cóż oczy moje widzą? Idzie cała ekipa chorobowa w kierunku domu rodzicieli. Nosz kurwa! Przecież ich nie wyproszę, ale dziwne to. Sister mi mówi, że matka ich zaprosiła. No więc jak tylko wchodzę do nich do domu, to mówię do matki, że po co ustalałyśmy, że ma nas nie zapraszać w tym samym czasie skoro ona robi swoje. A ona od razu krzyk, że "jak zwykle rozkręcam awantury". Niestety nie potrafię przejść nad tym do porządku dziennego, bo ktoś tu ze mnie robi głąba i drzemy się w progu na siebie i wychodzi na to, że jestem awanturna, co to nie chcę wspólnie zjeść niedzielnego posiłku.
Usiadłam z dala od tych największych ognisk chorobowych.

Następnie rozmowa idzie w kierunku wyników badań, które matka zrobiła. Okazuje się, że ma bardzo wysoki cholesterol i przy normie 200 ona ma 307. Wiedząc o tym wydrukowałam jej tabelkę co może jeść, a czego nie.

Ja: - No patrz, nie możesz jeść smażonego. Mięso tylko drobiowe. - i tu dodatkowe słowa wyjaśnienia. U starych na obiad od 10 lat są zawsze 3 zestawy obiadowe na zmianę, czyli: schabowy lub mielony odgrzewane w kółko w tym samym tłuszczu, gołąbki z sosem doprawianym mąką i śmietaną oraz kurczak pieczony z dużą ilością oleju bądź smalcu.

M: - Ale my jemy taki obiad, tylko jak wy przyjeżdżacie.

Ja: - Nieprawda. Wy od 10 lat jecie to samo. Może nie pamiętasz, ale o to się kłóciłyśmy w kółko jak tu jeszcze mieszkałam

M: - To w takim razie co ja mam gotować?

Ja: - Nie wiem. Weź książkę kucharską i popatrz.

M: - Ja nie potrzebuję książki kucharskiej, bo umiem gotować. Ty mi nie będziesz mówiła co jak zrobić!

Ja: - Ale masz bardzo wysoki cholesterol i trzeba z tym jakoś zawalczyć.

M: - Ale to jest ten dobry cholesterol!

I w tym miejscu zaczyna się lamentowanie i ględzenie.

M: - Tak! Zgnębcie matkę. Ty zawsze wiesz jak mnie dobić i ciągle przyjeżdżasz i się kłócisz... Najwyżej umrę. A tobie przynajmniej będzie lżej.

I weź tu z taką gadaj. Wszystko wie lepiej. Popatrzyłam w internecie (zdumiewające, że tu można znaleźć wszystko) i wyszło na to, że przy tych wynikach to powinna 'zbić' i dobry i zły cholesterol, gdyż wyniki są bardzo kiepskie.

Stanęło na tym, że wykaz produktów dozwolonych/niedozwolonych wzięła, ale i tak ma to w dupie! Nic nie dała jej do myślenia ubiegłoroczna śmierć siostry, która zmarła na udar (chorobę będącą następstwem złego odżywiania).

Na dodatek moja sister ma depresję i nie wiem jak jej pomóc. Widać, że nie kontaktuje za mocno i leki psychotropowe tylko ją otępiają. Wygląda, delikatnie mówiąc, dziwnie. Nie chce chodzić na żadne psychoterapie. Uważa, że jej to niepotrzebne (oczywiście moja matka ją w tym przekonaniu utrzymuje). A ja mam misję zbawiania świata i w związku z tym wizytę u rodziny przypłaciłam mega dołem i beczeniem do wieczora.

I zadaję sobie pytanie: Czemuż to a czemu urodziłam się w tej głupiej rodzinie? Na pewno zaszła jakaś pomyłka!
Mam nadzieję, że nikogo tu nie zanudziłam, ale gdzieś musiałam zrzucić ten ciężar. Jakby to określiła moja dobra kumpela: aż cud, że przy tej mojej familiadzie nie czeszę się nogami.

2 komentarze:

  1. a ja widziałam jak sie czeszesz nogami, i to w dodatku moją szczotką!
    trudno się pomaga tym, którzy nie chcą pomocy innych. mój paskudny przykład dowodzi jednak, że trzeba próbować, gdyby nie moja uparta rodzinka to pewnie strzeliłabym sobie czymś tam w pusty łeb.
    zatem, wujek dobra rada mówi, robisz dobrze :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no załamka. Porzuć tą misję zbawiania świata przynajmniej do porodu.
    XXX

    OdpowiedzUsuń