piątek, 2 października 2009

Rewolucji/rewelacji ciąg dalszy...

W pracy nic się nie wyjaśniło. W związku z tym, że B. odchodzi wczoraj ani Menago, ani Pani Dyrektor nie przyszły do pracy.
Miały z B. pogadać na temat zatrzymania jej w firmie, ale jakoś tak się złożyło, że obydwie wzięły urlop - w tym Menago wzięła na żądanie. Nie ma jak profesjonalne zarządzanie. Jak coś się sypie to najlepiej nie przychodzić, nie rozmawiać, przeczekać i uklepać - może samo się ułoży?
Rozbawiło mnie, że Menago w rozmowie z innym pracownikiem wyraziła swoje zaskoczenie wypowiedzeniem B.
- Ale jak to? Nie chodziło jej chyba o pieniądze? Powiedziałaby coś przecież?!
Nie muszę dodawać, że każda próba nawiązania dyskusji z Menago na temat wynagrodzeń dla naszego działu kończyła się awanturą i argumentami żebyśmy się cieszyli, że nas nie wylali, bo jest bardzo źle (jak bardzo źle, nie potrafiła jakoś nigdy określić).
Dżizas co za czasy, żeby byle kołtuna się bać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz